Kim jest prokurator od najścia na "Wprost"? Inwigilował dziennikarzy "Gazety Polskiej" |
W listopadzie 2009 r. "Gazeta Polska" pisała: Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga przyznaje, że zbierała informacje na temat przebiegu spotkań redakcyjnych „Gazety Polskiej”. Wszystko wskazuje na to, że do gromadzenia materiałów wykorzystywano podsłuchy. Podejmując te działania, prokuratura musiała naruszyć tajemnicę dziennikarską. Sprawę tę prowadził właśnie prokurator Hubert Podolak. Oto dalszy ciąg tekstu w "GP": W piśmie przesłanym dziennikarzowi „Gazety Polskiej”, Leszkowi Misiakowi, Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga odpowiada na jego wcześniejsze zapytanie (z 6 listopada 2009 r.) dotyczące działań operacyjnych wobec redakcji tygodnika. Chodzi o śledztwo prokuratury w sprawie ujawnienia przez „GP” tajemnicy państwowej – a więc nielegalnego jakoby pozyskiwania przez redakcję dokumentów i informacji z zasobów IPN. Prokuratura zaczyna pismo od stwierdzenia, że wobec dziennikarzy „GP” nie podejmowano żadnych działań operacyjnych. [...] W dalszej części odpowiedzi na zapytanie Leszka Misiaka znajduje się jednak następujące zdanie: „W toku śledztwa nie gromadzono materiałów dotyczących przebiegu zebrań redakcyjnych Gazety Polskiej w innym zakresie aniżeli te, które odnosiły się do materiałów archiwalnych IPN będących przedmiotem niniejszego śledztwa”. Oznacza ono ni mniej, ni więcej, że w postępowaniu zbierano informacje na temat przebiegu wszystkich kolegiów redakcyjnych tygodnika. O odtajnionych dokumentach z Instytutu Pamięci Narodowej wspomina się bowiem prawie na każdym zebraniu redakcyjnym „GP”. Jeszcze większym skandalem jest sposób, w jaki prowadzący śledztwo pozyskali informacje o przebiegu kolegiów redakcyjnych „Gazety Polskiej”. Są one zamknięte dla osób postronnych, więc o tym, co się na nich dzieje, wiedzą tylko redaktorzy „GP”. Zadawano mi pytania dotyczące wielu spraw, ale nie kolegiów „Gazety Polskiej” i przebiegu zebrań w redakcji! – twierdzi Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny tygodnika. To samo mówi wzywana do prokuratury Katarzyna Hejke, zastępczyni Sakiewicza. Dziennikarka dodaje, że prowadzący sprawę prokurator Hubert Podolak znacznie bardziej interesował się prywatnym życiem pracowników gazety. Ale prokurator Podolak ma też inne "osiągnięcia". W czerwcu 2013 r. "Nasz Dziennik" informował: Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła śledztwo w sprawie domniemanego niedopełnienia obowiązków i niewłaściwego nadzoru nad BOR w 2010 roku w związku z przygotowaniem ochrony wizyt zagranicznych przez ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. Prokuratura nie dopatrzyła się znamion przestępstwa w działaniach byłego szefa MSWiA. Minister, realizując swoje obowiązki poprzez urzędników ministerstwa, nie ma instrumentów i kompetencji do wpływania na konkretne działania ochronne podejmowane podczas indywidualnych wizyt – uznał prokurator Hubert Podolak. foto: Samuel Pereira |