Start
Prawo czy bezprawie - a może Strach przed Prawdą? Drukuj Email

Piekielne przymierze!

Kłamie i buduje – ten tytuł materiału prasowego, opublikowanego w „Tygodniku Podhalańskim” 23.09.2010 roku przechylił czarę wzajemnych pretensji Grzegorza Niezgody – Burmistrza Miasta i Gminy Szczawnica oraz Józefa Ciesielki – byłego radnego, lokalnego działacza społecznego. Stał się kamykiem inicjującym lawinę zdarzeń z tragedią ludzką i aferą lokalną w tle.
Do troski o społeczność lokalną zobligowane są osoby na stanowiskach publicznych. Bez głosu ludu nie można jednak nic zrobić – przynajmniej nie powinno się, gdyż godzi to w „małą demokrację”. Jak zatem znaleźć sens w rzeczywistości, gdzie konsekwentna inicjatywa społeczna – zwłaszcza ta opozycyjna – wydaje się niechętnie widzianą a nawet karaną?
Redakcja „Kuriera Pienińskiego” postanowiła zająć się tematem, który w ostatnim czasie bulwersuje całą miejscową społeczność. Chodzi o wyrok wydany na Józefa Ciesielkę, który został skazany za interwencję obywatelską, w ramach której próbował zwrócić uwagę radnych, a w wyniku braku reakcji z ich strony także uwagę prasy, na nadużycia jakie zaobserwował w działaniach Burmistrza Szczawnicy – Grzegorza Niezgody.
Wyrok był następstwem skargi, jaką Ciesielka złożył w Radzie Miasta, dotyczącej nadużyć w gospodarowaniu środkami przeznaczonymi na naprawę szkód powodziowych oraz publikacji dziennikarskiej w „Tygodniku Podhalańskim” pod tytułem Kłamie i buduje, w której napisano, że burmistrz Szczawnicy kłamie i buduje drogi radnym. Materiał ten został sporządzony na podstawie wypowiedzi Józefa Ciesielki.

 

Art. 12. Ustawa o prawie prasowym:
1. Dziennikarz jest obowiązany:
1) zachować szczególną staranność i rzetelność przy zbieraniu i wykorzystaniu materiałów prasowych, zwłaszcza sprawdzić zgodność z prawdą uzyskanych wiadomości lub podać ich źródło,
2) chronić dobra osobiste, a ponadto interesy działających w dobrej wierze informatorów i innych osób, które okazują mu zaufanie.

- Byłem radnym, co było dowodem społecznego zaufania, obecnie już nie pełnię tej funkcji. Jednak uważam, że zaprzestanie jej sprawowania nie zwalnia mnie z obowiązku dbania o rozwój i interesy naszego miasta - te słowa Józefa Ciesielki potwierdzają mieszkańcy, którzy trzymają się z dala od stołków i nie wchodzą w ścisły krąg elit i władz miasta. Osoby, które nie są w tym specyficznym, swojskim interesie mówią, że Ciesielka ma rację, że to co mówi, to szczera prawda, tylko że brakuje mu taktyki i siły przebicia aby to nagłośnić. Uważają, że Ciesielka prowadzi walkę z góry przegraną, bo władze miasta mają układ z prokuraturą i sędziami.

Coś jest na rzeczy?

Pokrótce prześledziliśmy tok postępowania procesowego. Po pierwsze, za publikację nie poniósł odpowiedzialności autor artykułu, który to decyduje o kształcie publikacji, żadnej odpowiedzialności nie poniosła także redakcja „Tygodnika Podhalańskiego”. Natomiast został skazany Józef Ciesielka, który nie miał wpływu ani na tytuł, ani na treść artykułu, a jego wypowiedzi, zamieszczone w materiale, nie były przezeń autoryzowane.

Art. 5. 1. Każdy obywatel, zgodnie z zasadą wolności słowa i prawem do krytyki, może udzielać informacji prasie. 2. Nikt nie może być narażony na uszczerbek lub zarzut z powodu udzielenia informacji prasie, jeżeli działał w granicach prawem dozwolonych.

Po drugie, w całym postępowaniu sądowym dokonuje się bezzasadnego przemieszania dwóch wątków: prywatnego i urzędowego. Grzegorz Niezgoda oskarżył Józefa Ciesielkę z powództwa prywatnego. Dlaczego zatem występuje na rozprawie jako Burmistrz Miasta i Gminy Szczawnica?
Kolejną wątpliwość budzi fakt, że do skazania człowieka doszło już na pierwszej rozprawie; w uzasadnieniu wyroku czytamy: Sąd dał wiarę słowom oskarżyciela prywatnego.
W związku z tym nasuwa się pytanie, czy niezawisły sąd może opierać wyroki na wierze w słowa jednej ze stron, bez przeprowadzenia postępowania dowodowego: bez powołania świadków, biegłych ani dokumentacji, która potwierdziłaby stanowisko oskarżyciela?

Czy sąd złamał prawo?

Ferowanie wyroków sądowych nigdy nie powinno opierać się na tym, kto to mówi, ilu ludzi tak mówi, jakich przyjaciół czy nieprzyjaciół ma mówiący. Podstawą wydawania jakichkolwiek opinii czy wyroków powinna być jedynie bardzo prosta zasada: rzetelne argumenty, które można spokojnie i rzeczowo przedstawić na poparcie danej tezy. W innym przypadku za prawdę możemy przez nieostrożność uznać coś, co jest fałszem, a robimy ten błąd przez bardzo prostą rzecz: zaniechanie procedur, pochopne oparcie się na opinii innych, bez sprawdzenia zasadności tej opinii. Wtedy, wychodząc z błędnej przesłanki, możemy w sposób logicznie poprawny udowodnić dosłownie wszystko, nawet to, że droga asfaltowa była, jeżeli była tylko utwardzona. Przy tym opinia może być przedstawiana jako „opinia większości”, w tym „opinia autorytetów”, nawet jeżeli mamy do czynienia z autorytetem powołanym na potrzeby danej sprawy. Sprytni sędziowie na tej podstawie z dnia na dzień mogą wykreować cnoty jednych, pogrążyć drugich, sprawiając wrażenie, że to, co napiszą w uzasadnieniu to opinia niezależna, wydana bezstronnie, zgodnie z sumieniem i przepisami prawa. Każdy mieszkaniec Jaworek, każdy z nas powinien znaleźć w sobie siłę, aby przeciw temu pogwałceniu Prawdy zaprotestować.

Art. 44. 1. Kto utrudnia lub tłumi krytykę prasową podlega grzywnie albo karze ograniczenia wolności. 2. Tej samej karze podlega, kto nadużywając swego stanowiska lub funkcji działa na szkodę innej osoby z powodu krytyki prasowej, opublikowanej w społecznie uzasadnionym interesie.

Studiując dokumenty sądowe, nasuwają się liczne pytania i wątpliwości, bowiem protokół sądowy z rozprawy głównej zawiera wiele niejasności i luk. Do najbardziej zastanawiających zaliczamy:
• uwzględnienie w zapisie odpowiedzi świadków, przy braku zapisu pytań stron i pełnomocników stron, co świadczy o uchybieniach i niechlujstwie sporządzonego protokołu, a samą odpowiedź czyni bezzasadną i pozbawioną logiki (czytając protokół nie wiemy czy świadek mówi na temat, gdyż nie znamy treści pytań jakie mu zadano);
• oskarżony Józef Ciesielka został pouczony o odpowiedzialności prawnej z art. 175 k.p.k., co zostało zaprotokołowane; w przypadku Grzegorza Niezgody odstąpiono od złożenia przyrzeczenia, a tym, co szczególnie bulwersuje i podważa protokół rozprawy głównej, jest fakt, że świadek nie został pouczony o odpowiedzialności karnej z art. 233 § 1 k.k., w którym czytamy: Kto, składając zeznanie mające służyć za dowód w postępowaniu sądowym lub w innym postępowaniu prowadzonym na podstawie ustawy, zeznaje nieprawdę lub zataja prawdę, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Redakcja „Kuriera Pienińskiego” zwróciła się do Ministra Sprawiedliwości z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy.

Burmistrz pisze donosy na mieszkańców miasta

Pod względem opinii na temat Burmistrza społeczność jest podzielona. Jedni uważają go za wartościowego człowieka, który działa na rzecz rozwoju Szczawnicy. Twierdzą, że jest kompetentny w tym co robi a Ciesielka destabilizuje tylko pracę urzędników, którzy nawet jeżeli naruszają prawo, to działają na rzecz lokalnej społeczności. Inni natomiast uważają, że owo „parcie” na inwestycje to nie jest działalność pro publico bono, tylko kryją się za tym ustawione kontrakty, przetargi i wiele nadużyć na etapie samych prac budowlanych. W gruncie rzeczy mieszkańcy cieszą się z tego, że powstają nowe drogi, szkoda tylko że nie w miejscach, w których są rzeczywiście potrzebne. W Jaworkach, na końcu Czarnej Wody, która jest zamieszkała, do dzisiaj nie ma asfaltu, a został on położony na Zaskalskim, gdzie oprócz domu radnego i właściciela wyciągu w tym czasie nie było innych zabudowań.
Mieszkańcy żalą się, że każdy, kto krytycznie wypowiada się na temat Burmistrza lub współpracujących z nim osób jest wykluczany ze społeczności. Jest to zdanie wielu osób, z którymi rozmawialiśmy. Jak mówi jedna z mieszkanek:
- Nieświadoma konsekwencji, zadałam burmistrzowi pytanie. Zamiast odpowiedzi na nie, otrzymałam donos do Urzędu Skarbowego, który zawierał fałszywe i obraźliwe dla mnie informacje na temat rzekomego zatajania przeze mnie działalności gospodarczej. Jestem zaskoczona metodami pracy Urzędu Miasta, polegającymi na przysyłaniu kolejnych kontroli, zamiast udzieleniu rzeczowych informacji. W dodatku administracja gminna w pełni zdaje sobie sprawę, że przekazane Urzędowi Skarbowemu informacje są bezpodstawne.
Burmistrz mówi wprost, że ma prawo kontrolować mieszkańców. Oczywiście osobliwy i egzotyczny to przypadek, ale trudno kwestionować to prawo, jednak sprawowanie władzy kojarzy się raczej z dbaniem o mieszkańców, ich interesy i dobre imię, a nie osobistym pisaniem nieprawdziwych donosów, pomawianiem i dyskredytowaniem przed urzędami, które z racji swych uprawnień samodzielnie mogą podejmować inicjatywę w postaci kontroli.

Stróże prawa czy bulteriery Niezgody?

- Ciągłe najazdy straży miejskiej – która zamiast zajmować się sprawami, do których rzeczywiście została powołana, służyła jako taksówka dowożąca inspektorów na kolejne kontrole – doprowadziły do tego, że zostało skierowane doniesienie do prokuratury o łamanie ustawy o straży miejskiej i wykorzystywanie jej do celów innych niż ustawowe – mówi dalej właścicielka pensjonatu nękanego nieuzasadnionymi kontrolami, które pomimo że nie wykazały żadnych nadużyć, to budziły sensację wśród sąsiadów i podejrzenia wśród osób w nim wypoczywających.
Jeżeli przyjąć logikę, którą stosuje Burmistrz, to nie jest zrozumiała jego agresja wobec osób, które piszą donosy – tym razem na niego.
Jak zatem należy rozumieć słowa Grzegorza Niezgody, który w akcie oskarżenia, skierowanym przeciwko Józefowi Ciesielce, uskarża się na wymierzoną wobec niego krytykę:

- Nie można bezkarnie zarzucać, zwłaszcza funkcjonariuszowi publicznemu kłamstwa czy też działań, które dyskredytują go w oczach opinii publicznej, nie mając przy tym żadnej podstawy do takich twierdzeń, wszystkie one są bowiem wyssanymi z palca insynuacjami, niemającymi nic wspólnego z rzeczywistością i jako takie stanowią zwykłe pomówienie. (…) Ciągłe uporczywe pomawianie mnie i dyskredytowanie mojej osoby w związku ze sprawowaną przeze mnie funkcją Burmistrza Miasta i Gminy jest to także obniżanie autorytetu organu wykonawczego samorządu terytorialnego. (…) Naraża mnie na utratę zaufania potrzebnego na zajmowanym przeze mnie stanowisku. - Burmistrza naraża a innych nie? – ripostują kontrolowani i nękani najściami straży miejskiej mieszkańcy.

Mieszkańcy czują się oszukani i zdradzeni

Najbardziej smucą słowa mieszkańców, którzy uważają, że to już nie ten sam Niezgoda, na którego głosowali. Nie spodziewali się, że wybrany przez nich włodarz będzie np. likwidował szkoły i łączył klasy (także w różnych grupach wiekowych) na czym jak wiadomo najbardziej ucierpią dzieci. Oczywiście szukanie oszczędności nie jest niczym złym, ale nasuwa się pytanie, dlaczego w obliczu braku pieniędzy Burmistrz woli połączyć klasy w szkołach, niż zrezygnować z wydawania tysięcy złotych na ukwiecanie Szczawnicy? Do najczęściej wymienianych zarzutów wobec Burmistrza Miasta i Gminy Szczawnica zaliczyć należy m.in. wykorzystywanie straży miejskiej do celów innych niż ustawowe, łamanie przepisów ordynacji podatkowej i przepisów ordynacji wyborczej. Nadużycia po stronie przedstawicieli władzy są – choćby z rangi sprawowanych urzędów i poczucia bezkarności – poważniejsze; często, jak donoszą przekazy medialne, mają podłoże kryminogenne. - Dlatego warto patrzeć władzy na ręce i kontrolować ją tak, jak ona nas kontroluje – mówi właścicielka pensjonatu, która za ciągłe nasyłanie kontroli zrewanżowała się złożeniem doniesienia do prokuratury na działania burmistrza a następnie do sądu na prokuraturę, która umorzyła śledztwo. Tu potwierdza się informacja J. Ciesielki, że ewentualne doniesienia o nadużyciach do prokuratury są umarzane, a G. Niezgoda jest informowany drogą nieoficjalną o skargach, jakie na niego wpływają. W obliczu takich zachowań nasuwa się pytanie: czego obawiają się włodarze miasta, że w tak radykalny sposób rozprawiają się z każdą krytyką i stworzyli taką sieć nieformalnych powiązań?

Eliminowanie z dyskusji – nadawanie etykietek

Każda społeczność lokalna w swych szeregach posiada jednostki bardziej aktywne społecznie, osoby wrażliwe na wszelkie krzywdy. Niepokoi to, że pragnący intensywnie zabierać głos w imię dobra ogółu, stanowią niewygodny rodzaj „natręctwa” dla władz, spychany na margines społeczny. Z etykietą „nawiedzonego dziwaka” i osoby złośliwej trudniej funkcjonować w społeczeństwie. Stopniowo ich głos staje się mniej poważany i z czasem – znękany różnoraką formą represji – cichnie, bywa że na zawsze. Aktywiści społeczni tracą wiarę w sens swojego zaangażowania. Jak informuje jeden z nich: - Nie jest dobrze, jak się widzi za dużo i za bardzo interesuje. Próby zgłaszania wniosków i zabierania głosu na sesjach Rady Miasta, wg rozmówców „Kuriera Pienińskiego”, są utrudniane albo zbywane kpiną. Lekceważący stosunek i ośmieszanie sprawiają, że wielu przedstawicieli społeczności lokalnej zaprzestaje udziału w obradach, chcąc uniknąć łatki „oszołoma”. Na poczynania władz machają z rezygnacją ręką. Są przekonani, że opozycyjne działania pozbawione są sensu i mogą jedynie zaszkodzić. Mechanizm wykluczenia jest dobrze zbadany przez naukę, jest to zjawisko zwane mobbingiem, czyli znęcanie się nad wybraną ofiarą w grupie. Ofiarę wskazujemy jako przyczynę wszelkich naszych niepowodzeń, zaś jej argumentów czy krzywd nikt nie zamierza wysłuchiwać. Z napiętnowanego wyśmiewają się nie tylko jednostki silne, ale także nawet najgorsze ofermy. Jest tak dlatego, że chęć akceptacji w grupie ma tak ogromną siłę (w tym przypadku większą, niż moralność i rozum razem wzięte), a poza tym wszyscy są zainteresowani utrzymaniem agresji skierowanej na kogoś innego, a nie na nich. Oczywiście argumentów napiętnowanych nikt nie słucha z powodu ich oczywistego „defektu umysłowego”. Władza natomiast stwarza wrażenie, że „napawa się doskonałym zdrowiem psychicznym”. Tak naprawdę chodzi o to, by napiętnowanym nie pozwolić mówić i aby nie byli słuchani, bo napiętnowani mają często argumenty, przy których argumenty władzy rażą intelektualną nędzą. Strach przed Prawdą jest ogromny, bo a nuż ktoś się zorientuje, że wartości, które deklarują publicznie włodarze miasta, to tylko socjotechniczna manipulacja, kreowana poprzez powołane do tego Ministerstwo Propagandy Sukcesu; że tak naprawdę chodzi o duże geszefty, które realizuje niewielka grupa umiejących się ustawić i zareklamować. Ostatecznym sposobem obrony przed Prawdą i ludźmi, którzy mogą ją bardziej lub mniej udolnie wygłaszać, jest metoda publicznego ośmieszania, zastraszania, zaszczucia, wygłaszanie kąśliwych uwag na temat wyglądu, nazwiska, lapsusu językowego, miny itp. To wszystko ma odciągnąć uwagę od meritum spraw i rzeczowych argumentów w stronę prostackiej hecy i zabawy, a te można podgrzewać w nieskończoność. Wszyscy znamy to doskonale i pamiętamy. W taki sposób postępowano m.in. z Prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej – Lechem Kaczyńskim. Nie było końca karykaturom, śmiesznym zdjęciom, uszczypliwościom – z reguły na żenującym poziomie.

Do więzienia za prawdę

Wyrok sądowy oraz jego uzasadnienie budzą kontrowersje z uwagi na fakt, iż wydają się mieć wydźwięk prewencyjny – w obliczu skutków prawnych, w analogicznych sytuacjach, osoby posiadające wiedzę w sprawach niewygodnych dla włodarzy raczej będą decydować się na milczenie. Jest to rękawica rzucona prosto w twarz mieszkańców Szczawnicy i okolicznych wiosek, którzy zaszczuci i niechlubnie „ostemplowani” rezygnują ze swoich racji i ideałów, często tracąc wiarę w sens swoich starań. Józefa Ciesielkę nie stać na zapłacenie wymierzonej mu przez sąd kary grzywny, dlatego wniósł do sądu wniosek o zamianę jej na karę więzienia. Mówi wprost: - Nie chce mi się żyć, gdyby nie dzieci, odebrałbym sobie życie. W imię prawdy i w obronie prawdy nasuwają się słowa Jana Pawła II : Każdy z Was znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte. Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie może nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie może się uchylać. Nie może zdezerterować. Wreszcie jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić... Wydaje się, że Józef Ciesielka odnalazł swoje Westerplatte.

W obronie prawdy i godności człowieka

Nie można milczeć w takiej sytuacji, bo gwałcone, poniewierane i szargane są wartości uznawane za najważniejsze w demokratycznych krajach, takie jak: wolność słowa, równość wobec prawa, praworządność. Nie mogą milczeć mieszkańcy Jaworek, którzy wiedzą jaka jest prawda. Nie mogą milczeć pracownicy wymiaru sprawiedliwości, kiedy ich koledzy po fachu kompromitują piastowane funkcje, gdy skazuje się człowieka w imieniu Rzeczypospolitej, a już na samym wstępie skreśla się jego argumenty, a zarzuty, jakie przytacza się wobec niego są na żenująco niskim poziomie. W tej sprawie nie było żadnego poważnego śledztwa. Czy była droga, czy jej nie było, może wykazać tylko rzetelne dochodzenie a wypowiedzi stron nie mają tu większego znaczenia. - Tragedia Ciesielki była dla nas wstrząsem – mówi jeden z mieszkańców, ale chyba jeszcze większym wstrząsem było to, że władza, która jawiła się jako uczciwa, którą postrzegano jako najlepszą z dotychczasowych, okazała się tak bezwzględna wobec swojego kolegi – byłego radnego, który miał odwagę zwrócić uwagę na nadużycia władzy. - Kiedyś to był zupełnie inny człowiek, jako radni byliśmy kolegami. Nie mogę zrozumieć, co spowodowało, że aż tak się zmienił – wspomina Ciesielka. W wyroku sądowym napisano, iż działania Ciesielki mogą wynikać z konkurencji politycznej. Jest to zastanawiające stwierdzenie gdy uzmysłowić sobie, że pada ono wówczas, gdy echa jakiejkolwiek walki politycznej (podyktowanej wyborami samorządowymi) dawno już przebrzmiały. Gdyby jednak rozważać nawet taką wersję, to któż inny, jak nie opozycja i konkurencja polityczna winna wytykać błędy i ujawniać nadużycia? Władza ukazała swe skrywane oblicze: żadnej krytyki, żadnych donosów, żadnych przecieków, żadnych pytań – zwłaszcza niewygodnych. Jeśli już, to bardzo proszę, ale wcześniej uzgodnione i wypowiadane przez klakierów – a tych w gminie jest akurat dostatek. To już dyktatura Panowie Włodarze… W świetle opisanych wydarzeń, których konsekwencje nieustannie się piętrzą, odsłaniając wciąż nowe pola i wątki domniemanych nadużyć, rzucając cień na działania władz, na usta ciśnie się pytanie: czy Szczawnica – Królowa Polskich Wód inwestycją czy przekrętem stoi?


Od Redakcji: Z chwilą zamknięcia „Kuriera Pienińskiego” – po miesiącu oczekiwań – nasza redakcja otrzymała pismo podpisane przez Sekretarza Miasta i Gminy Szczawnica – Tomasza Hurkałę z odpowiedziami na pytania zadane Burmistrzowi. Z ich treścią można zapoznać się w materiale Burmistrz wyjaśnia - Kurier komentuje.

 

Chronologia wydarzeń

wrzesień 2010 – Józef Ciesielka kieruje skargę na działalność Burmistrza Szczawnicy do Małopolskiego Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie. Zarzuty dotyczą podania przez Grzegorza Niezgodę nieprawdziwych informacji dot. szacowania szkód powodziowych oraz nadużyć w rozdysponowaniu środków powodziowych i remontu drogi na Zaskalskie. Według Ciesielki, we wnioskach o dofinansowanie usuwania skutków powodzi skierowanych do wojewody małopolskiego, Niezgoda skłamał pisząc, że uszkodzona została nawierzchnia asfaltowa, gdy tymczasem była tam „zwykła bita droga”. Zdaniem Ciesielki, Burmistrz dokonał także nadużycia przeznaczając fundusze remontowe na asfaltowanie nawierzchni ul. Zaskalskiej.

wrzesień 2010 – Urząd Wojewódzki odsyła skargę do Rady Miasta Szczawnicy; jej rozpatrzeniem zajmuje się miejska komisja rewizyjna, która nie znajduje nieprawidłowości; radni uznają zarzuty Ciesielki za bezpodstawne.

wrzesień 2010 – Burmistrz Szczawnicy wytacza Józefowi Ciesielce proces sądowy za zniesławienie.

29 marzec 2011 – Sąd Rejonowy w Nowym Targu wydaje wyrok skazujący Ciesielkę na 40 stawek dziennych po 10 złotych każda, tj. grzywnę w kwocie 400 złotych. Na mocy art. 85 i 86 § 1 i 2 k.k., w miejsce jednostkowych kar grzywny oskarżonemu wymierzono karę łączną 60 stawek dziennych po 10 złotych każda, tj. grzywnę w kwocie 600 złotych.

Ponadto, na zasadzie art. 628 pkt 1 k.p.k zasądzono od oskarżonego Józefa Ciesielki na rzecz oskarżyciela Grzegorza Niezgody kwotę 300 (trzysta) złotych tytułem zwrotu poniesionych przez oskarżyciela prywatnego kosztów procesu.