O sztuce iluzji w polityce |
Co łączy Palikota z ziobrzystami i o. Rydzykiem? Wywiad z posłem Andrzejem Czerwińskim Wieści prosto z gór: Nie tak dawno na sądeckim rynku mieliśmy okazję obserwować zabiegi marketingowe stosowane przez ziobrzystów. Czy zatem polityka to sztuka iluzji? Czy mieliśmy do czynienia z „małym oszustwem” w przekazie medialnym dla społeczeństwa?
Andrzej Czerwiński: Polityka to określone działania, których celem jest osiągnięcie władzy. Także metody utrzymania władzy bywają różne. Politycy używają różnorakich chwytów, w zależności od poziomu moralności jaki reprezentują. Podobnie jest z przekazem medialnym, dziennikarz też może przekazać w różny sposób informacje jakie uzyskał. Wpływa na to wiele czynników takich jak: motywacje polityczne, uprzedzenia, a nieraz zwykły ból głowy czy zęba - tu i tam jest miejsce dla iluzji. Dobrym przykładem marketingu politycznego jest również wykorzystywanie plotki i pomówienia, czym bardzo dobrze posługuje się Jacek Kurski, a typowym przykładem tego jest atak na Tuska „dziadkiem z Wermachtu”. Te sposoby są skuteczne, ale krótkotrwałe. Natomiast jeżeli ktoś chce zrobić coś trwałego, to na iluzję nie ma miejsca.
WpzG: Skoro został poruszony temat Jacka Kurskiego... Podczas wizyty Jarosława Kaczyńskiego w Nowym Sączu wykorzystał on obecność dziennikarzy związaną z wizytą prezesa PiS i zwracał się do kamer telewizyjnych, kilkakrotnie mówiąc o olbrzymim poparciu, nie zważając na to, że otaczało go kilkanaście osób i widać było, że były to osoby przez nich zwerbowane bądź związane z ich otoczeniem.
AC: Tak, w polityce stosuje się takie triki, które działają na wyobraźnię człowieka i są ukierunkowane na konkretnego odbiorcę. Także przekaz medialny może być na potrzeby własne dobrze wyreżyserowanym (bądź zaplanowanym) widowiskiem. Te tanie chwyty i małe nikczemności z wyrafinowaniem stosuje Jacek Kurski, ale w swojej kampanii stosował je też Janusz Palikot, który zwracał się do określonego odbiorcy i kreował taką rzeczywistość, jaką elektorat chciał postrzegać.
WpzG: W środowiskach PiS-owskich uważa się, że Ruch Palikota jest socjotechniczną grą Platformy i jednym z lepszych chwytów marketingowych, który pozwoli przez „partię-córkę” zdobyć dodatkowe 10% dla PO, czy mówiąc inaczej - odebrać 10% elektoratu innym partiom.
AC: Odejście Palikota było jego własnym wyborem i nie było w tym żadnej gry politycznej. W wielu rzeczach był dla nas od pewnego czasu olbrzymim ciężarem. Dochodziło do sytuacji, w których głowy państwa były brutalnie atakowane i to było powodem dyscyplinowania go w naszym klubie. Dwukrotnie otrzymywał kary wycofania się z mediów oraz był zawieszany. Jednak kary te nie skutkowały. Palikot do tego zaczął lansować swoje teorie gospodarcze i polityczne w kontrze do lidera. To była bardzo niekomfortowa sytuacja dla Platformy. Tusk mówił wielokrotnie: „zapomnijcie o frakcjach w partii, bo zakładanie frakcji w partii to jest początek końca, musimy być dotąd razem, dopóki potrafimy się porozumiewać”. Tak więc wyjście Palikota to była konsekwencja niesubordynacji. Palikot badał swoje szanse i możliwości, jakie ma na wykreowanie nowej partii, dlatego nie zgadzam się z tezą mówiącą, że jest to marketing czy pewna gra polityczna ze strony PO. Przez Ruch Palikota na Sądecczyźnie straciliśmy jeden mandat, a Palikot zyskał 13 tys., czyli jest to oczywista strata. Tak rozumując można powiedzieć, że wyjście ziobrzystów jest także pewnego rodzaju socjotechniczną grą Jarosława Kaczyńskiego.
WpzG: W gruncie rzeczy można jednak rozpatrywać to jako zysk, gdyż Ruch Palikota od razu po wyborach ogłosił, że wesprze w głosowaniach PO, nie oczekując w zamian żadnych stanowisk. To jednocześnie ukróciło roszczenia koalicjanta i PSL musi teraz być bardziej powściągliwy w swoich żądaniach.
AC: Ja nie ukrywam, że wielu politologów i specjalistów uważa, że pozycja PO przy Palikocie jest lepsza niż bez niego. Premier wyraził radość, że zarówno PiS, jak i Palikot zadeklarowali wsparcie niektórych przedsięwzięć. Gdybyśmy mieli tylko PSL i gdyby ilość posłów oddających głos w sprawie danej ustawy była na styku, to niektóre reformy nie weszłyby w życie. Tak natomiast w reformach gospodarczych może nas poprzeć Palikot, a w niektórych socjalnych – PiS.
WpzG: Jak pan ocenia to, co stało się na prawicy? Ludzie, którzy przez lata współpracowali i tworzyli partie obecnie zioną nienawiścią. O co tak naprawdę chodzi w tej rozgrywce?
AC: Na pewno jest to nieeleganckie w stosunku do wyborców PiS. Gdybym był wyborcą takiej partii i dowiedział się, że teraz jeden na drugiego wyciąga to co najgorsze, np., że padają oskarżenia, iż przegrana w wyborach jest winą Kaczyńskiego, a Kurski mówi, że prawa panujące w PiS są podobne do tych panujących w Korei Północnej, to jako wyborca takiej partii byłbym zdegustowany. To, że taka sytuacja rozgrywa się u nas w Nowym Sączu, gdzie właśnie PiS miał największe poparcie, jest nie fair w stosunku do wyborców.
W tej rozgrywce chodzi o to, kto tak naprawdę zdobędzie poparcie o. Rydzyka i kogo o. Rydzyk uzna za lepszego gracza, a tym samym będzie wspierał przez swoje media.
Dlatego też ziobrzystom zależy, aby pokazywać się w mediach jako Ci, którzy zyskali większe poparcie, pomimo rzeczywistej porażki. Wszyscy wiemy, że w tym czasie na spotkaniach z prezesem Kaczyńskim były tłumy a to, co działo się przed nowosądeckim ratuszem było grą pozorów.
WpzG: Na ile bycie politykiem jest służbą człowiekowi, a na ile grą aktorską, dostosowaną do własnych potrzeb i ambicji? Dwa tygodnie przed wyborami Kurski nie widział lepszego lidera partii jak Jarosław Kaczyński, stał za nim murem i wspierał go swoją osobą, po czym ten sam człowiek dwa tygodnie później przyczynia się do rozłamu w partii. Takie zachowanie można nazwać cynicznym, bo czy można tak nagle zmieniać swoje poglądy i orientacje polityczne? Czy może faktycznie istnieją mocne podstawy takiego działania, które skłaniają do takich zachowań?
AC: Partia Kaczyńskiego to partia „wodzowska”. Oznacza to, że sterowanie partią ma charakter ręczny, czyli nie opiera się na statusie i głosowaniu, a raczej przebiera formę pewnego rodzaju „namaszczenia” przez Prezesa, ze względu na to, kto jaką pozycję w partii ma zajmować. To on ustanawia kto i jaką pozycję i funkcję pełni w partii, omijając demokratyczne prawo wyboru pełnomocników przez demokratyczne struktury w regionach. Opozycja zarzuca nam silną władzę lidera, jednak w PO nie ma mowy o tego rodzaju niestatusowych działaniach. Ironią losu jest fakt, że partia ta zarzuca (bądź zarzucała) innym partiom takie niedemokratyczne postępowanie, które przede wszystkim ujawnia się w jej kręgach.
WpzG: Rozumiem, że ma pan tu na myśli także to, że PiS z braćmi Kaczyńskimi na czele atakował wcześniej m.in. Leppera, a to przecież dzięki niemu jeden z nich został prezydentem, a drugi premierem, bo Lepper oddał swoje głosy i wszedł w koalicję, która stała się dla niego zgubna…
AC: Może nie ma niczego złego w tym, że jednostki wykreowane, jak Ziobro czy Kurski, nagle wyłamują się i doprowadzają do rozłamu? To, co spotkało Leppera czy Giertycha można nazwać mianem spektaklu politycznej destrukcji. To promowanie osobowości, by potem je niszczyć.
WpzG: Jednak pozbawianie się ludzi silnych, zmotywowanych, medialnych i tak w pewnym stopniu jest porażką, bo co to za partia, która ma w swych szeregach tylko anonimową masę posłów?
AC: Z taką samą przeciętnością mamy do czynienia w Ruchu Palikota, jest tam Palikot i przeciętność - wzbogacona o pewną egzotykę typu Biedroń, Grodzka, Kotliński. To, że będzie Kaczyński i przeciętność nie jest żadną nowością, gdyż w tej partii do tego właśnie dążono. Nie są to pierwsze odejścia osób, które się wybijały i być może dlatego PiS przegrywa wybory. W dużej partii musi być silny lider, ale powinno być też miejsce dla zaistnienia i rozwijania się innych silnych osobowości, bo szarością się nie wygra, a w tej partii jest mało kompetentnych ludzi. Do tego trzeba służyć i brać na siebie same obowiązki i dlatego niektórzy decydują się na wyjście z takiego układu, gdyż chcą pracować na swój rachunek. Odchodzą Ci bardziej ambitni.
WpzG: Czy nie był to błąd taktyczny, że Kaczyński nie rekomendował Mularczyka na funkcję wicemarszałka Sejmu RP? Może wtedy los tej partii potoczyłby się inaczej?
AC: Na pewno powodem wyłamania się z partii i stworzenia własnego ugrupowania jest fakt, że ludzie, którzy tego dokonali, to ludzie młodzi, ambitni i przystosowani do pełnienia określonych stanowisk. Pozostawanie w opozycji w jakimś stopniu było powodem niemożności wybicia się na wyższe stanowiska oraz realizowania siebie i swoich planów politycznych. Skoro dane było im posmakować władzy, to naturalnym jest, jak to w polityce, że będą odczuwać jej ciągły niedosyt. Jeśli chodzi zaś o to, czy Kaczyński popełnił błąd, to czego jesteśmy świadkami na pewno nie służy PiS-owi, jednak przekonamy się czy można nazwać to błędem po notowaniach dla nowej partii.
WpzG: Panie pośle, nie ma innej możliwości zaistnienia nowej partii, jak głoszenie haseł populistycznych? Platforma też dała tego przykład, słynne 3x15, ułatwienia dla przedsiębiorców, przyjazne państwo dla obywatela, długo by można było wyliczać. Czy były to tylko populistyczne hasła i przedwyborcze obietnice?
AC: To zależy, co kto ma na myśli mówiąc „populistyczne”, bo nikt z nas nie przewidział kryzysu europejskiego, który aż w takim stopniu wpłynął na realizację tych deklaracji i wprowadzenie ich w życie. To i tak wielki sukces, że kryzys szalejący w Europie nie dotknął Polski i Polaków w tak dużym stopniu, jak ma to miejsce w innych krajach.
WpzG:A komu będzie pan kibicował?
AC: W naturalny sposób muszę kibicować Mularczykowi, bo jeżeli będziemy mieli tutaj silną grupę parlamentarzystów, to będziemy mogli zrobić więcej dla naszego regionu. Chociaż nie wiem czy jest to możliwe, bo ich stopień zaciekłości i nienawiści do PO pokazuje, że nie mają chęci do współdziałania nawet w istotnych, fundamentalnych kwestiach, które mogłyby rozwijać i promować nasz region. Mam nadzieję, że poseł Mularczyk potrafi wznieść się ponad tę nienawiść i podjąć działania na rzecz współpracy dla dobra regionu.
WpzG: Co pan chciałby zrobić w tej kadencji, jaka jest pana strategia na rozwój tego regionu?
AC: Strategia w tej kadencji będzie się opierać na rozbudowie trakcji komunikacyjnej. Głównie chodzi tu o rejony Podhala, Sądecczyzny i Karpat. Zarząd województwa przygotował plany takich dróg, np. droga karpacka od Rabki aż po Gorlice, droga z Brzeska do Nowego Sącza, Muszyna i przejście graniczne na Słowację są już załatwione.
WpzG: Jeżeli chodzi o sprawy regionu to jest oczywiste ze powinniście mieć wparcie i mówić jednym głosem, w jakich kwestiach dla pana ważnych będzie szukał pan poparcia?
AC: Nie oczekuję wiele od opozycji, jeżeli nie potrafią nic sami zrobić, to ważne żeby nie blokowali i nie torpedowali naszych prac, bo przeważnie to z tym się spotykamy. Sprawa polega na tym, że poseł opozycji - nie będąc za działaniami danej partii i nie chcąc popierać tych działań - wysuwa swój własny projekt budowy drogi, który nie ma najmniejszej racji bytu i jest projektem nie do zrealizowania, co tym samym blokuje działania danej partii. To właśnie nazywa się torpedowaniem. WpzG: Dziękuję za rozmowę. |